środa, 5 września 2012

IX "Gra" - rozdział 0 "Prolog"

                Konferencja prasowa właśnie została zakończona. Wszystkie oczy kierowały się na mężczyznę, który właśnie opuszczał podest z uśmiechem na twarzy. Jak zawsze – zrobił dobre wrażenie. Odczuwał zadowolenie ze swego publicznego występu.  W końcu nie każdy może się pochwalić tyloma sukcesami co on, a dzisiejsza konferencja zapowiadała kolejne.
                - Gratulacje – rzekł starszy od niego o kilka lat mężczyzna w czarnym, jak jego,garniturze.
                - Idziemy – mruknął tylko, ominąwszy go, kierując się do swej limuzyny.
                Gratulujący mu osobnik nie kontynuował dyskusji. Bez słowa ruszył za swym szefem, po czym razem z nim wsiadł do auta, które ruszyło niemal natychmiast. Odetchnął niezauważalnie. Podczas całego przemówienia nie stało się nic podejrzanego. Nie spostrzegł też nikogo, kto mógłby zagrażać życiu jego przełożonego. Na szczęście.
                Spojrzał przez przyciemnianą od zewnątrz szybę. Jechali ulicami tego wielkiego miasta. Spokojnie. Nigdzie się już dzisiaj nie spieszyli. Jego szef załatwił każdą sprawę, więc teraz mogli wrócić do domu by odpocząć od męczących wywiadów, kontraktów czy innych „ważnych spraw”. Jego szef już dawno nie zrobił wszystkiego w tak krótkim czasie. Dochodziła dopiero trzecia po południu, a oni już spokojnie wracali do rezydencji. Doprawdy, miła perspektywa.
                Samochód wolno toczył się ulicami miasta. Jego właściciel nie zwracał jednak na otoczenie najmniejszej uwagi, zbyt zajęty pisaniem czegoś na laptopie. Czarne oczy wpatrywały się namiętnie w ekran monitora, odczytując raz za razem, co właśnie napisał ich właściciel. Klawisze stukały raz po raz, a brunet kontynuował swą czynność.
                Siedzący naprzeciw niego, na skórzanej tapicerce towarzysz, wpatrywał się w tę scenę ze znudzeniem.  Jego zadaniem była ochrona tego… młodzieńca. Bo prawda była taka, że siedzący na przeciw niego inwestor, zdobywający sobie sympatię tylu ludzi, miał zaledwie dwadzieścia jeden lat. Z kolei jego ochroniarz dopiero dwadzieścia siedem. I to nie ukończone, gdyż do jego urodzin brakowało dobre dwa miesiące.
                Ponownie wyjrzał przez okno. Jeszcze trochę i będą na miejscu. Wrócą do domu, jednak jemu nadal nie będzie dane odpocząć. Trzeba będzie czuwać nad swym szefem, swym podopiecznym, który teraz zawzięcie walił w klawiaturę. Gdyby, te kilka lat temu, nie zaczął się buntować przeciw ojcu, zapewne to on teraz siedziałby pochylony nad urządzeniem, sprawdzając aktualności, czy cholera wie, co jeszcze. Jednak nie żałował. Dobrze jest, jak jest.
                Może jedynie poza faktem, że zaraz wjadą na teren rezydencji, gdzie znów zacznie być traktowany jak pokorny sługa. Będzie grał tę rolę, póki jego zacny przełożony nie położy się do łóżka, by następnie zasnąć spokojnie, otulony pierzynami. Wówczas, jego szef ochrony, siedzący właśnie naprzeciw młodego biznesmena, uruchomi zabezpieczenia, po czym sam ułoży się do czujnego snu, mając nadzieję, iż ani on, ani jego podkomendni, nie będą musieli interweniować gdzieś w środku nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz