- Senpai! - Krzyknął blondyn, biegnąc w
stronę starszego chłopaka. Miał już wszystkiego dość. To wszystko, co
się wydarzyło było dla niego zbyt przytłaczające!
Ile to już czasu minęło, odkąd czas na Ziemi został zatrzymany, a on
trafił do Gehenny? Ile czasu już dźwigał na sobie brzemię Alexiel, o
który dowiedział się od demonów i Kiry? Ile osób zginęło, ratując jego
życie oraz to, w co wierzył?
"Mesjasz"... Tak go nazywano... Był tym, który miał poprowadzić wojska
buntowników oraz demonów ku zwycięstwu z licznymi zastępami aniołów.
Ale... Miał już dość. Ile może ścierpieć jeden nastolatek?! Jaki ciężar
może nieść samemu na swoich barkach?! To było takie okropne...
Zafikel, Sara i jej przyjaciółka Ruri, buntownicy z Anima Mundi...
Wszyscy się poświęcali, by on, Setsuna, mógł dopiąć swego. By mógł stać
się prawdziwym Mesjaszem i wypełnić swoją misję. Stali się... Ofiarami.
Jego głupoty, błędnych decyzji oraz priorytetów.
Dodatkowo znów czuł się tak, jak na początku tej historii. Nikomu nie
był potrzebny "Setsuna Mudo", tylko "Mesjasz", "Alexiel"! Nie
potrzebowali tego konkretnego człowieka, tylko jego pieprzonej duszy,
będącej reinkarnacją jakiejś tam anielicy, która zbuntowała się przeciw
Bogu i która dołączyła do zastępów piekielnych, pomagając im przetrwać
wojnę Nieba z Piekłem. - Senpai... -
szepnął, stając gwałtownie. Zagryzł wargę. Miał tego cholernie dość.
Przecież nawet Kirze zależało na tej całej Alexiel, a nie na nim! A to
bolało. Polegał na nim od dzieciństwa. Jego jednego mógł nazwać
"prawdziwym przyjacielem". Zaklął pod nosem. - Setsuna - odezwał się cicho brunet, kładąc mu dłoń na głowie.
Przez chwilę stali tak w ogarniającej ich ciszy, którą przerwały ciche
łkania Setsuny. Nie lubił płakać. A już na pewno nie publicznie. Ale...
Kirze ufał. Byli razem, od kiedy się poznali. Prawda jest taka, że Kira
jeszcze nigdy go nie zawiódł. - Znów
chcesz się nad sobą użalać? - Spytał brunet. Blondyn podniósł na niego
załzawione oczy. Był zrozpaczony. - Znowu użalasz się na tym, co złego
zrobiłeś, a nie dostrzegasz tego, że obok jest ktoś, kto chce ci pomóc.
Weź się w garść i rozejrzyj. - Był poważny. Jak zawsze, w takich
chwilach, na jego twarzy malowało się zobojętnienie. - Cry, Kato... I
ja... Zawsze będziemy z tobą. Możesz na nas polegać. Nie jesteś sam. - Senpai - załkał po raz kolejny Setsuna.
Wtulił się w niego. Czuł ciepło Kiry. Czuł się bezpieczny. Zupełnie,
jakby znalazł się we własnej oazie. Azylu, do którego nikt nie ma
wstępu. Co dziwniejsze... W tej chwili nawet nie myślał o Sarze. W tej
chwili ona była nieważna. Ważna była ta chwila oraz to, że brunet
położył swe dłonie na plecach chłopaka, tuląc do siebie i głaszcząc je
kojąco. Tak zwyczajny, nie mówiący wiele gest, a jednak... Działał tak
cudownie. - Powinieneś odpocząć - wyszeptał Kira, opierając swoje czoło o głowę wcielenia Alexiel. - Chodź...
Pociągnąwszy za rękę, odprowadził blondyna do jego pokoju. Patrzył, jak
chłopak wchodzi do środka, lecz nie zamyka drzwi. Po przebyciu pięciu
kroków odwrócił się. Na twarzy jaśniał delikatny uśmiech. - Wchodź, senpai...
Widział, jak brunet rozważa zaproszenie. Czekał. Nie śpieszył się. Ale w
duchu miał nadzieję, iż skorzysta. Skorzystał. Wszedł do środka,
zamykając za sobą. Usiedli na łóżku obok siebie. Milczeli. Bo po cóż
tutaj słowa? Cisza i tak oddaje wszystko. Chyba...
Ukradkowe spojrzenie. Kolejne. Jeszcze jedno... Sakuya nie mógł się
opanować. Znał tego dzieciaka już od tak dawna. W niczym nie przypominał
Alexiel. Był od niej zupełnie inny. I z wyglądu i charakteru. A
jednak... Potrafił przyciągnąć do siebie ludzi.
Zaklął w duchu. Odwrócił się do chłopaka i przez kilka minut wpatrywał w
niego. Czuł to. Czuł, jak narasta w nim to cholerne uczucie.
Pożądanie... Oparł się na prawej
ręce, przenosząc na nią ciężar ciała. Lewą popchnął chłopaka w tył i
zawisł nad nim. Uśmiechnął się z wyższością, widząc rumieniec oblewający
twarz Setsuny. - C-co ty robisz,
sempai? - Spytał zdezorientowany, widząc nachylającego się ku niemu
bruneta. Serce zaczęło łomotać. Co robić?!
Zacisnął powieki, czując na ustach wargi Kiry. Ciepły oddech.
Początkowo delikatny pocałunek, nabierający mocy z każdą sekundą. Nie
myślał. Umysł przestał reagować na rozkazy. Zaczął na bodźce. Oddał
pocałunek. Nieśmiało. Później coraz gorliwiej. Po dobrej minucie dotarło do niego, co się właściwie dzieje. Odwrócił szybko głowę, przerywając ten błogi stan. - Co ty robisz, senpai?! Puść mnie! - Zamknij się, gówniarzu - odparł swym znudzonym tonem, ponownie go całując.
Przyszpilił Mudo do łóżka, będąc pewnym, iż zaraz zacznie się wyrywać i
rzucać. Nic takiego nie nastąpiło. Blondyn zagłębiał, zapadał się w tej
przyjemnej chwili. W tym stanie otępienia, ogarniającym jego umysł. Tak
przyjemnym, tak rozkosznym... Zatapiał się w swoim azylu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz