Opowiadanie napisane z powodu mojej radości, kiedy na liczniku odwiedzin an blogu pokazało się ponad 15000 :)
- Taaak – krzyknął radośnie blondyn, biegając po pokoju. Pozostali spojrzeli na niego zaciekawieni.
- Taaak – krzyknął radośnie blondyn, biegając po pokoju. Pozostali spojrzeli na niego zaciekawieni.
- Co mu jest? – Spytał Hidan, unosząc brew w geście dezaprobaty.
- Nie wiem – odparł Sasori, wracając do zabawy swoją małą marionetką, będącą miniaturką
blondyna. Właśnie z uśmiechem na twarzy, kierował drugą marionetkę, z
jego własnym wyglądem, do wcześniej wspomnianej.
- Cieszy się jak szczur na otwarcie kanału – mruknął Kakuzu.
- Głupi jesteście – warknął blondyn ze złością, spoglądając na towarzyszy.
- Jacy jesteśmy? – Zadał pytanie Zetsu, patrząc na Deidarę wzrokiem z serii „właśnie znalazłem obiad”.
- Czy wy naprawdę nie czaicie, co się stało?!
- CO?! – Wrzasnęli chórem, nie chcąc długo czekać na odpowiedź.
- To już – powiedział, uśmiechając się słodko.
Pein, siedzący w fotelu, spojrzał nań, nie mogąc w to uwierzyć.
- Pewien jesteś?
- Un! – Potwierdził, skinąwszy głową.
- Nie wierzę – mruknął Hidan. – Na pewno nie…
- Na pewno tak – ucieszył się chłopak.
- Tobi wierzy Deidarze-sanpai! – Zapiał brunet, bawiący się resorakami na podłodze.
- Dei-chan – zaczął powoliI tachi, podchodząc do blondyna. – Jesteś pewien?
- Nosz, mówię, że tak, un! –Zaparzył się blondyn.
Jak
mogli go nie słuchać?! Przecież, kurna, mówi wyraźnie, że tak, a nie
inaczej! Cholera! Czy tutaj ktokolwiek z nich ma mózg, który mógłby
używać?! Westchnął teatralnie, stwierdzając, iż prócz niego, nie ma
tutaj takiej osoby.
-
Jakoś nie mogę w to uwierzyć – oznajmił jashinista, patrząc
podejrzliwie na młodego artystę. Bo niby w jaki sposób mogło to się tak
szybko stać?!
-
W co nie możesz uwierzyć, do jasnej cholery?! – Wrzasnęła blondynka, z
ciemnymi pasemkami, wchodząc do pokoju i patrząc groźnie na siwego.
-
Że to JUŻ! – Wrzasnął. Sam już się denerwował. Nie dość, że ten
półgłówek wciąż o tym trąbi, to jeszcze on, wspaniały rzecznik Jashina
na ziemi, musi to powtarzać, bo nikt inny się ku temu nie kwapi.
Dziewczyna
zrobiła wielkie oczy. Nie mogła w to uwierzyć. Spojrzała pytająco na
Konan, stojącą przy blacie kuchennym i pijącą kawę. W sumie – była tutaj
jedyną inteligentną istotą. Pozostali jakoś… Zerknęła na nich z
politowaniem… Byli „inni”.
Kobieta potwierdziła słowa Hidana delikatnym skinieniem głowy.
- Przynajmniej tak mówi Dei – dodała.
- Żarty sobie stroisz? – Spytała blondynka ze zdziwieniem.
Spojrzał oburzony i postanowił prędko odpowiedzieć.
-
Jak Sasora kocha… - zamilkł, oblewając się szkarłatnym rumieńcem.
Wszyscy obecni spojrzeli na tych dwoje z podłymi uśmiechami na twarzy. –
Znaczy… Eee… Tego… Tak…
- O k*%#a! – Zarechotał Hidan. – Słyszeliście to?
- Tak – zaśmiał się Itachi. – Blondynek przyznał się, że kocha Sasora!
Wszyscy,
poza Sasorim, Deidarą i Hidanem zanieśli się głośnym śmiechem. Lalkarz
udawał, że tego nie słyszy i nadal bawił się laleczkami, choć kipiał ze
złości, Dei nie wiedział, gdzie wbić wzrok, a Hidan patrzył na
wszystkich zdezorientowany.
- O czym wy mówicie, k*%#a?! –Znów począł zdzierać sobie gardło.
-
Blondyneczka właśnie przyznała, że kocha się w Pinokiu – odpowiedział
Kakuzu ze znudzeniem na twarzy. Jak jego partner może być aż takim
idiotą?
Jashinista patrzył na niego przez kilka sekund z otępieniem na twarzy.
- A no tak… - odpowiedział w końcu, jakże inteligentnie…
- A ty o czym myślałeś? – Postanowił spytać przywódca Akatsuki. Sam już się bał odpowiedzi.
-
No jak to? – Był zszokowany, że nikt prócz niego tego nie zauważył. A
to niby on jest tym „głupim”. – Deidara przestał mówić „un”!
Wszystkim obecnym, także samemu wspomnianemu, gały wyszły z orbit. Faktycznie!
- Eee… Yyy… Tego… No… - Jąkał blondyn. Mimo to, nic konstruktywnego nie wychodziło z jego ust.
- Znowu – zaśmiała się dziewczyna. Reszta jej zawtórowała.
- A wracając do sprawy – zaczął Kisame, wciąż płacząc ze śmiechu. – Jesteście pewni, że to…
- STOP! – Wydarła się nastolatka.
Wyciągnęła
z za pleców plik kartek i zaczęła je przeglądać, mrucząc coś do siebie.
Od czasu do czasu spoglądała to na jedno, to na drugie. Akatsuki
patrzyli na nią uważnie.
- Kisame, pało cholerna – zaczęła ze złością w stronę wspomnianej osoby. – Co ty odwalasz?!
- Jak to co?
- No pytam właśnie!
- Improwizuję – odparł, wystawiwszy język.
- Właśnie! I po jaką cholerę?! Nic takiego nie było w scenariuszu!
- Kurde! – Krzyknął gwałtownie wstając. – To kiedy niby mam coś powiedzieć?!
- Nigdy! – Odkrzyknęła. – Dzieci i ryby głosu nie mają!
- Więc czego się odzywasz?!
- Mam 19 lat!
-
Khem – wtrącił się Uchiha. – A spod jakiego jesteś znaku? – Zadał
pytanie, ukazując zarazem szereg białych zębów, formujących się w podły
uśmiech.
- Eee… Y… Tego… Rybek? – Odpowiedziała pytaniem, rżnąc głupa.
- Więc jaki z tego wniosek? – Dopytywał się dalej.
- Czy ty sugerujesz, że mam zamilknąć? – Zmroziła go spojrzeniem. Skinął głową. – Ty cholerny…!
Już miała się rzucić w jego kierunku, ale Deidara i Hidan cudem ją przytrzymali.
- Ean… - Zaśmiał się wymuszenie jashinista. – Spokojnie… Bez nerwów…
Dziewczyna klęła jak najęta, a Itachi uśmiechał się jak głupi. Jakże denerwowanie jej sprawiało mu radość.
-
Pieprzył go pies – warknęła na koniec, wyrywając się z uścisku i
siadając na ziemi z obrażoną miną. Pozostali członkowie organizacji
chyba wzięli to dosłownie, bo spojrzeli na chłopaka jak na coś…
gorszego. Kisame i Kakuzu,którzy obok niego siedzieli, momentalnie wstali.
- Tak się mówi – warknęła Eanilis.
Odetchnęli z ulgą i usiedli ponownie.
- To co? Już porzucamy scenariusz? – Spytał Sasori z lubieżnym uśmiechem patrząc na Deia.
- Chcesz, to się idź z nim „bawić” – westchnęła dziewczyna.
Wszystkie jej plany legły w gruzach.
- No i dobrze – rzekł Sasor wstając i idąc w stronę Deidary.
- Jesteście dupki skończone, wiecie?! – Zaczęła ich wyzywać. Jak mogli jej to zrobić?!
- Tak, tak… I co zrobisz? – Zaśmiał się Pein.
- Zwolnię!
- Nie możesz! – Zaparzyła się czarna połowa Zetsu.
- Właśnie – dołożyła się biała. – To jest „AKATSUKI by Eanilis”! A nie co innego!
- Dokładnie! Jesteśmy tu głównymi postaciami! – Dorzucił Hidan.
- Chyba gównymi – skomentowała blondynka.
- Jak nas zwolnisz, to co ci zostanie?! – Krzyczał Kisame.
- Zatrudnię aktorów, którzy będą was udawać – odpowiedziała zadziornie.
-
Nie zgadzam się! – Dołączył Kakuzu. – Chyba że osoba, która będzie mnie
udawała, da mi milion dolarów za każdą odegraną minutę – dodał bardziej
do siebie z maniakalnym błyskiem w oczach.
- Euro droższe – uświadomiła Ean.
-
Tak czy tak – dołączył Tobi. – Ean-san nie może zastąpić Tobiego. –
Zrobił słodką minkę. – Tobi jest dobry chłopiec i nie zostanie
zastąpiony, prawda?
-
E… Jasne, że nie – przytula Tobiego .– Ciebie nie można zastąpić! –
Odwraca głowę w bok i szepcze sama do siebie. – Nikt nie potrafi tak
dobrze grać debila, jak ty Maduś…
- Nie możesz nas zastąpić – oznajmiła Konan, wyciągając jakiś papier. – Mamy podpisany kontrakt.
Eanilis wyciągnęła zapalniczkę i z sadystycznym uśmiechem ją odpaliła.
- To może szybko ulec zmianie… A wtedy wylecicie na zbity pysk! – Zaczęła śmiać się opętańczo.
- Aż się trzęsę ze strachu – mruknął ktoś za plecami dziewczyny.
Wszyscy zebrani natychmiast zwrócili swe zacne oczęta w tamtym kierunku.
- Co? Moja kwestia tutaj idealnie pasuje!
Ean przekręciła głowę w prawo, nie rozumiejąc, co się dzieje.
- E… - Zaczął Deidara. – Skaza… Co ty tu robisz?
- No co? Kręcimy tego „Króla Lwa 4: Powrót Skazy”, czy nie?!
- ŻE CO?! – Zgodny głos całego ugrupowania wzniósł się w powietrze.
- Stary – rzekła Ean z przerażeniem. – NIE TA BAJKA!
- Nie? – Zdziwił się nieproszony gość. Po czym, nie przejmując się nimi, opuścił pomieszczenie.
- To było… Dziwne – rzekł Pein.
- Co najmniej – odparł Sasori.
- Dei – zwróciła się do niego dziewczyna. – Jeszcze raz… Jesteś pewien?
- Tak… - Skinął głową, by zapewnić, że tak jest w istocie.
Szatynka westchnęła.
- Dobra ekipo… - rzekła znudzona. – Chyba należałoby podziękować, co?
- Taa… - Westchnął teatralnie Pein.
- Może – dodał Itachi.
- Chyba złożyć ofiarę – rzekł Hidan.
- Jeśli mi zapłacą – naburmuszył się Kakuzu.
- No w końcu to nasze fanki – wyszczerzył się Kisame.
- Skoro karzesz – warknął Sasori.
- Nie zawiodę fanów – oznajmiła Konan, seksownie się prezentując.
- A ja bym coś zjadł. – Powiedziała czarna cząstka Zetsu.
- Ale musimy podziękować – posmutniała biała część.
- Tobi chętnie podziękuje! Tobi jest dobry chłopiec!
- Jasne, że podziękuję, moim cudownym fanką, które tak kochają moją sztukę…
- Z kim ja, k*&#a pracuję? – Warknęła Ean, spoglądając na nich.
Stanęli ramię w ramię i spojrzeli na widzów. Ładnie się ukłonili, krzycząc chórem:
- DZIĘKUJEMY ZA PONAD 15 TYSIĘCY WEJŚĆ NA BLOGA!
Spojrzeli po sobie i zaczęli gratulować.
-
I postaram się Was nie zawieść i wkrótce coś napisać – dodała Eanilis z
uśmiechem, w głębi serca mając nadzieję, że czytelniczki nie zabiją jej
za powyższy chłam oraz długi brak oznak życia i nowego rozdziału…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz