- Więc o to ci chodziło? – Spytał chłopak o włosach odcieniu purpury.
- Tak – potwierdził długowłosy brunet zarówno słowami, jak i skinieniem głowy. – Byłbym wdzięczny, za twą pomoc, Sasori…
Młody
mężczyzna uśmiechnął się. Jego oczy zabłysły groźnie. Czaiło się w nich
coś nieprzyjemnego. Coś, co speszyło by niemal każdego. Jednakże… Jego
rozmówca przeszedł w swym krótkim życiu już zbyt wiele, by przejmować
się takimi drobiazgami.
- A co ja z tego będę miał? – Ponowne spytał zadziorny lalkarz.
- Słucham?
- Widzisz, Itachi… – zachichotał Akasuna. – Coś, za coś – zmrużył powieki. – Znasz chyba to powiedzenie, prawda?
Odchylił
głowę w tył, uśmiechając się jeszcze bardziej ironicznie, o ile to
możliwe, od Hidana. Był z siebie zadowolony. Fakt, że Uchiha czegoś od
niego potrzebuje stawiało go wyżej od bruneta. Teraz, skoro dzieciak
chce od niego „małej przysługi”, sam może zażyczyć sobie czegoś na
równym poziomie… Lub wyższym…
Geniusz
z Konoha w gniewie zacisnął niepostrzeżenie zęby i pięści. Starał się
nie okazać ogarniającej go emocji. Tak. Niewątpliwie w tej chwili Sasori
miał nad nim przewagę! A to wcale nie jest dobre położenie dla bruneta.
- Więc? – Spytał powoli. – Czego chcesz?
Mistrz
marionetek uśmiechnął się z wyższością. Zadowolenie jawni malowało się
na jego licu. Uchiha będzie zmuszony oddać mu przysługę, co mu sprawiało
nie lada satysfakcję.
- Zatem, chcę, byś…
-
DANNA, UNN – wrzasnął na całe gardło blondyn, wbiegając do pokoju
Sasoriego, gdzie Akasuna dyskutował z Itachim. Obaj mężczyźni byli w tak
wielkim szoku, że otworzyli szeroko oczy, które utkwili w nowo
przybyłym.
Najmłodszy
z obecnych przystanął jak wryty. Nie spodziewał się, iż spotka tutaj
bruneta. Uśmiech, z którym przybył zbladł nieco, lecz nie zniknął z jego
twarzy. Teraz wyglądał bardziej na wymuszony, niż szczery.
Przez
chwilę milczeli, tkwiąc w tych samych pozach. Dopiero lalkarz westchnął
głośno, spojrzał w drugą stronę i przemówił zimnym, nie oddającym
emocji głosem,przywołując tym samym pozostałych do rzeczywistego świata.
- Deidara - zaczął, zamykając oczy. – Zamknij drzwi, dzieciaku… I mów, czego chcesz, a nie stoisz jak idiota…
Nie
zmieniając pozycji swej głowy, spojrzał na niego kątem oka z pod
przymrużonych powiek. Był ciekaw, co zrobi blondyn. Oraz, co teraz
pomyśli Itachi. Dopiero co rozmawiał bezstresowo z brunetem, dając do
zrozumienia, jak ważną jest osobą, a teraz? Nagle porzuca to wszystko,
by udawać wypranego z uczuć, bezwzględnego lalkarza, na którego pozował
każdego dnia w tej śmiesznej organizacji pełnej debili i płatnych
morderców.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie. Odwrócił się znów do nich przodem i odpowiedział, wpatrując się nieswojo w Itachiego.
- Ja… Chciałem z tobą porozmawiać, Danna…
- Jak widzisz, jestem zajęty – odparł lodowato.
Skinął głową, odwrócił się otwierając drzwi, a nim opuścił pomieszczenie, dodał:
- Pein powiedział, że jutro idziemy na misję, un…
Po tych słowy zamknął za sobą i tyle go widziano.
-
Więc mamy iść do Kumo Gakure po jakiś głupi zwój, dla tego debila, tak?
– Spytał Sasori znudzonym głosem, po dwudziestu minutach od wyjścia z
kryjówki.
Blondyn
nie odezwał się. W odpowiedzi skinął głową. Wolno kroczył obok sunącej
po ziemi marionetki. Z jednej strony był zły na swego mistrza za to, jak
go potraktował uprzedniego dnia, a z drugiej… Zacisnął dłoń na
schowanej w kieszeni figurce zrobionej przez starszego mężczyznę. Można
śmiało powiedzieć, iż od kiedy ją otrzymał, nie rozstaje się z nią nawet
na chwilę.
Wolno
mijały sekundy, które z czasem zamieniały się w minuty, a następnie w
godziny. Obaj szli w nietypowej dla nich ciszy. Lalkarz już przywykł do
ciągłej paplaniny blondyna. Prawdę mówiąc, zdążył ją polubić, a teraz?
Teraz mu jej brakowało. Chłopak z kolei był zbyt przybity, by odzywać
się na jakikolwiek temat.
Wieczorem
dotarli do granicy pomiędzy krajami Deszczu i Trawy. Akasuna rozpalił
ognisko z drwa, które zebrał blondyn. Usiedli po przeciwnych stronach
paleniska, zapatrzywszy się w płomienie. Obaj wyciągnęli z plecaków
osobisty prowiant i w ciszy poczęli konsumować.
-
Jesteś na mnie obrażony? – Spytał w końcu Sasori, nie mogąc dłużej
znieść milczenia swego partnera. Choć jego ciągłe gadulstwo było
irytującego, to fakt, że nie mówił nic, wprawiał lalkarza niemal w
furię.
Chłopak
uniósł głowę, spoglądając na mistrza swymi błękitnymi oczyma. Tańczące
płomienie odbijały się w jego oczach. Wyglądał naprawdę niewinnie. Aż
brał dziw, że ten chłopak jest w stanie mordować całe wioski z uśmiechem
na twarzy ,ciesząc się przy tym jak dziecko.
- Nie, un… - Szepnął cicho.
- Więc, czemu się tak zachowujesz? – Dopytywał się dalej.
-
Ponieważ… - Zagryzł wargi. Coraz bardziej się denerwował. Co miał
powiedzieć? – Ponieważ przestaję cię rozumieć, Sasori no Danna…
- W jakim sensie?
- Każdym, un – westchnął.
- Deidara? – Uniósł brew, przyglądając się uważnie młodzieńcowi.
Wstał
gwałtownie. Odrzucił ręce w tył i wrzasnął na całe gardło, nie mogąc
dłużej tłamsić gniewu, jaki się w nim zebrał od wczorajszego dnia. Od
tamtej pory usilnie rozmyślał nad wszystkimi relacjami pomiędzy nim a
mistrzem. Rozważał uważnie każdy moment, od którego go poznał. Teraz już
nie wiedział nic. Przynajmniej, tak sądził…
-
Najpierw się do mnie kleisz, podczas różnych misji, un – zaczął
wrzeszczeć. – Potem dajesz mi tą figurkę, a na koniec traktujesz jak
psa! O CO CI CHODZI, DO JASNEJ CHOLERY?!
Lalkarz
ze spokojem wysłuchał jego wybuchy. Teraz patrzył się na to osłupiały.
Przede wszytymi, był w szoku, że Dei wypomina mu to feralne „klejenie
się”… Nie był pewien, co ma odpowiedzieć. Nie chciał w tej chwili urazić
już i tak złego partnera.
Nagle
chłopak, jakby zrozumiał, co właśnie zrobił. Stanął wyprostowany jak
struna i wpatrywał się w lalkarza z przerażeniem. Jego umysł pracował na
dodatkowych obrotach. Dopiero teraz zrozumiał, co właściwie powiedział.
Twarz
Deidary pokryła się szkarłatnym rumieńcem, który można było dostrzec
pomimo słabego światła paleniska. Jak mógł to powiedzieć? Nie…
Wywrzeszczeć!
Co sobie właściwe myślał, mówiąc co? To tak głupie, tak… Idiotyczne!
Cofnął
się kilka kroków, zagryzając wargę. W myślach przeklinał siebie i swoją
głupotę. Przełknął głośno ślinę. Opuścił głowę. Było mu głupio…
- Danna – szepnął już spokojnie. – Zapomnij o tym, un…
Odwrócił
się i ruszył przed siebie. Chciał być teraz jak najdalej od lalkarza.
Nie przebywać w jego towarzystwie. Ośmieszył się. Co więcej… Powiedział
coś tak głupiego, że aż wołało o pomstę do nieba.
Po
odejściu na tyle daleko, by Sasori nie mógł go widzieć, oparł się o
pierwsze lepsze drzewo i zsunął na ziemię. Ukrył twarz w dłoniach.
Musiał pomyśleć. Musiał się zastanowić, jak to rozwiązać, wyprostować…
Sasori
obserwował, jak jego partner oddala się w głąb lasu. Westchnął cicho,
kiedy stracił go z oczu. Wstał powoli, otrzepując płaszcz z pyłu i
kurzu.
- Aleś ty głupi, Dei-chan - szepnął sam do siebie.
Ominął
ognisko i ruszył jego śladem. Widząc skulonego blondyna, podszedł do
niego bezszelestnie. Dzieciak nawet go nie zauważył. Akasuna oparł się
jedną ręką o konar, druga spoczęła na jego boku. Zawisł nad blondynem,
wpatrując się w niego oczekująco.
Chłopak chyba wreszcie go dostrzegł, bo uniósł głowę.
- Naprawdę jesteś głupi, Dei – stwierdził w zastanowieniu.
Młodszy
artysta naburmuszył się natychmiast. Zrobił obrażoną minę i
ostentacyjnie obrócił głowę w bok, zamknąwszy oczy. Lalkarz zaśmiał się,
widząc jego reakcję. Jego śmiech sprawił, że ninja z Iwy spojrzał na
niego równie zaskoczony, jak mistrz marionetek, kiedy Dei krzyczał.
-
Chciałeś wiedzieć, o co mi chodzi – oznajmił spokojnie, chwyciwszy za
jego podbródek lewą ręką, którą dotąd podtrzymywał się za biodro. –
Więc… to odpowiedź – rzekł zimno, a na jego twarz wpłynął zdradliwy
uśmieszek.
Pochylił
się niżej, unosząc zarazem brodę Deidary. Przywarł ustami do ust
partnera, delikatnie je oblizując. Blondyn zadrżał, czując pieszczotę.
Mimo to, nie wykonał żadnego ruchu. Starał się szybko analizować
sytuację. Jego mistrz, Sasori no Akasuna, którego, pomimo odmiennych
poglądów na sztukę, od tak dawna skrycie podziwiał, teraz… Całuje go.
Kilkanaście dni temu podarował mu drewnianą figurkę z podobizną samego
blondyna, a teraz… Teraz go całuje. Mało tego! Podczas ostatniej misji
blondyn nie raz budził się z głową lalkarza na ramieniu, który… Teraz go
całował.
Tak… Myśli chłopaka wciąż krążyły wokół tej jednej przyjemnej pieszczoty, którą obdarowywał go właśnie mistrz marionetek…
Nieświadomie rozchylił usta, pozwalając Sasoriemu na pogłębienie pocałunku, co z rozkoszą uczynił…
Chwilę później siedzieli wtuleni w siebie, trwając w tej jednej chwili…
Itachi
ze zgrozą wpatrywał się w czarne niebo nad sobą. Rozmyślał na temat
rozmowy przeprowadzonej z Sasorim. Po wyjściu blondyna lalkarz zdradził
swe żądania. Teraz Uchiha był pewien jednego… Swój problem powinien był
zostawić tylko dla siebie i rozwiązać go samemu…
Sasori
co prawda obiecał mu pomoc, ale… Czy dobrym pomysłem było prosić go o
nią? Przecież to wszystko… Nie! Dobrze zrobił… To dla niego samego zbyt
wiele… Nie potrafił już sobie poradzić z natłokiem swych myśli, z tym,
co go dręczyło.
Akasuna faktycznie był taki jak on… Byli podobni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz