wtorek, 4 września 2012

Oneshot - 01 "Mikołajki"

Deidara wpadł do pokoju, w którym, jak w każde przedpołudnie podczas zimy, można spotkać każdego z Akatsuki. Jak słusznie się spodziewał – nie brakło tu teraz nikogo, gdyż blondyn, który jako jedyny wcześniej się tu nie znajdujący, właśnie przybył. Na jego twarzy malowały się mieszane uczucia. Trochę zdziwienia, trochę strachu oraz złości. Wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku. On, czerwony ze złości na twarzy, wskazywał na pakunek trzymany w lewej ręce.
          Konan, stała przy czajniku, w którym właśnie grzała wodę na herbatę dla siebie i Peina, który z kolei siedział przy krańcu stołu kuchennego, czytając jakąś gazetę. Kakuzu, siedzący naprzeciw lidera, wyraźnie chciał się do niej dobrać i przejrzeć swoje ulubione rubryki, dotyczące spraw budżetowych. Hidan wraz z Itachim i Kisame siedzieli na kanapie oglądając ze znudzeniem coś w telewizji, Tobi sączył kakao, rozłożywszy się uprzednio na fotelu, Zetsu podlewał roślinki w pokoju. No tak, jeśli on tego nie zrobi,wszystkie uschną, bo żaden z członków „Brzasku” się nimi nie zainteresuje. Sasori natomiast siedział na dywanie, ze znudzoną miną bawiąc się jedną ze swych miniaturowych lalek, która w tej chwili tańcowała jak baletnica.
- Co to ma być, un?! – Na krzyk Deidary wszyscy unieśli pytająco brwi.
- Co niby – spytał od niechcenia Uchiha, widząc, że nikt nie kwapi się do odpowiedzi.
- To, un – krzyknął, wyciągnąwszy rękę z pakunkiem jeszcze bardziej do przodu. – Który z was chce mnie otruć, co?!
Tym razem każdemu, a w szczególności Peinowi, oczy niemal wyszły z orbit. Co takiego znów ubzdurał sobie blondyn? Ich wzrok padł na nieduży pakunek, którym była wyraźnie torba, z jakąś zagadkową zawartością. Przy wylocie torby była jakaś karteczka, z najprawdopodobniej, imieniem Deia.
- Znalazłem to dzisiaj przed swoim pokojem, un – warknął blondyn.
- To prezent, idioto – zaśmiał się Kisame.
- Właśnie, blondyneczko – uśmiechnął się ironicznie albinos. – Dostałeś słodycze, jak każdy z nas – zaśmiał się wesoło, wstając z kanapy i podchodząc do Deidary.
- Co takiego, un? – Spytał całkiem zbity z tropu. Nie rozumiał co się dzieje.
Hidan chwycił jego paczkę prawą ręką i tą samą objął blondyna w tali, przyciągając do siebie. Chłopak zaczerwienił się, wpatrując w twarz jashinisty.
- Dzisiaj są Mikołajki, blondyneczko – odpowiedział Hidan, próbując pocałować Deidarę.
- Właśnie – warknął Sasori, chwyciwszy Hidana za ramię, ścisnąwszy mocno, by ten nie zbliżał się bardziej do jego partnera. – Dzisiaj są Mikołajki, a nie Wigilia. – Zmrużył oczy. – Nie ma jeszcze nad wami jemioły, więc go nie całuj…
- Do całowania każda okazja jest dobra – wyszczerzył się albinos.
- Tobi też chce pocałować Deidarę-senpai – krzyknął brunet, podbiegając do blondyna, odpychając białowłosego i muskając Deia w policzek.
Cała trójka: Sasori, Deidara i Hidan zastygli w milczeniu. Tobi, tuląc się do Deia, zaśmiał się wesoło.
- To teraz Deidara-senpai odda Tobiemu swoje słodycze, prawda? – Spytał z rozbrajającą nadzieją w głosie.
Itachi i Kisame, widząc tę scenę, jak na zawołanie w tej samej chwili uderzyli się dłońmi w czoło. Pein patrzył na to zniesmaczony, Zetsu rozlał wodę, a Kakuzu walnął głową w stół. Jedynie Konan świeciły się oczy z zachwytu, jakby zobaczyła coś cudownego.
- Tobi – rzekł po chwili Deidara. – To są moje słodycze, un!
- Przed chwilą ich nie chciałeś – zauważył Uchiha, siedzący na kanapie. Sam miał na twarzy dość dziwny uśmiech. Co było dziwniejsze, nie ściągał wzroku ze słodyczy, które wciąż trzymał Hidan.
Blondyn zauważył to i szybko doskoczył do Hidana, by zabrać mu swą własność.
- Oddawaj je, un!
- A co w zamian dostanę? – Zachichotał szczerząc białe zęby.
- Idioci – mruknął Kakuzu.
- Jak nie oddasz, dostaniesz figurkę – warknął młody artysta, wyciągając z kieszeni glinę.
Jak na komendę, wszyscy rzucili się w jego stronę. Nie mieli ochoty znów remontować pokoju, tylko dlatego, że Deidara chce sobie porzucać swoją „sztuką”. Pierwszym, który go dopadł był lalkarz, odciągając go od pozostałych.
- Tak ci zależy na tych słodyczach, idioto?! – Spytał zły.
- Tak, un – odpowiedział zdeterminowany, ale widząc postawę pozostałych członków „Brzasku”, którzy byli już gotowi na jego ataki, zrezygnował i szybko pokręcił głową.
- Czyli mogę je wziąć – spytał z maniakalnym błyskiem w oku Itachi.
- A kto powiedział, że ci je dam – spytał albinos, mrużąc oczy.
W odpowiedzi zobaczył tylko uruchomionego sharingana w oczach bruneta. Stwierdziwszy, że cukierki i czekolada nie są warte zszywania jego pięknego ciała, spuścił głowę. Nikt nawet nie zauważył, że Deidara i Sasori zdążyli opuścić pomieszczenie.
A właściwie Sasori zaciągnął blondyna siłą do swego pokoju.
- Un?
Przyglądał się lalkarzowi, który wpatrywał się w niego wzrokiem szaleńca.
- Eeee… Danna? – Trochę się przestraszył.
- Deidara – zaczął tonem, nieznoszącym sprzeciwu. – Lubisz słodycze, prawda?
Skinął głową w odpowiedzi. Siedząc na łóżku Sasoriego, naprzeciw niego, kiedy ten wygląda jak podczas napaści jakiejś dziwnej choroby umysłowej, nie miał specjalnego wyboru, jak tylko odpowiadać na zadawane mu pytania.
- A chcesz ich trochę?
Ponownie skinął głową, a lalkarz zbliżył się do niego niebezpiecznie blisko.
- Wobec tego, dostaniesz je – rzekł, uśmiechnąwszy się ironicznie. – Ale najpierw… Coś dla mnie zrobisz…
To rzekłszy pocałował chłopaka namiętnie, zmuszając do położenia się.
- A teraz, Dei… Czas na MÓJ mikołajkowy prezent – rzekł z uśmiechem na twarzy.

Po Mikołajkach całe Akatski cierpiało na bóle brzucha z przejedzenia. Chociaż były wyjątki, które cierpiały na ból nie tylko żołądka…
Cóż… Każde dziecko i, jak się okazuje – nie tylko, powinno pamiętać, że słodycze są dobre, ale trzeba uważać, by nie jeść ich w nadmiarze. Oraz, że nie zawsze warto przyjmować je od innych… Szczególnie, kiedy tym kimś, jest ktoś z Akatsuki…
Oni zawsze czegoś chcą…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz