Po
moich policzkach spływały łzy. Rzewnie, szybko. Jedna za drugą. Nie
chciałem tego. Jednak pomimo dobrych chęci, nie mogłem ich zatrzymać.
Było mi tak smutno. Tak cholernie źle. Dlaczego?! Dlaczego tak się
stało? Przecież w gruncie rzeczy nic się nie wydarzyło… A jednak…
Spojrzałem
na zdjęcie w drugim końcu pokoju. Nie! To nie możliwe! Znów wybuchłem
płaczem. Nie mogłem uwierzyć, że tak to się wszystko skończyło. Pomimo
tego, jak bardzo pragnąłem byśmy zawsze byli razem. Miałeś rację… Miłość
jest jak twoja sztuka – wieczna. Moja nawet teraz nie ginie, a wręcz
zmusza mnie do tego pieprzonego płaczu!
Jak
mogłeś? Danna! Jak, do ciężkiej cholery, mogłeś przegrać?! TY?! Wielki
Mistrz Marionetek?! Niepokonany lalkarz! Jak mogłeś zostać pokonanym
przez jakąś głupią różową gówniarę?! Była tak słaba… Nawet się śmiałeś z
tego, że przyszło Ci walczyć z dzieckiem i staruszką!
Przecież to śmieszne!
Zostawiłeś
mnie! Samego! Opuściłeś jak głupiego, niepotrzebnego zwierzaka.
Odrzuciłeś tak, jak to robiłeś ze zniszczonymi częściami swoich
marionetek… Jakież to podłe… Jakież okrutne…
Nawet
nie mogę powiedzieć, że Cię za to nienawidzę… Przecież tak nie jest!
Kocham Cię! Kocham, mój Mistrzu! Trwałem przy Tobie wiernie jak pies, bo
nie tylko Cię podziwiałem! Byłem Tobą zauroczony! Byłeś dla mnie
wszystkim!
I
co teraz? Teraz siedzę samotny, opuszczony przez wszystko i wszystkich.
Zaszyłem się w swoim pokoju, swych czterech ścianach będących mą oazą
spokoju, dającą schronienie i bezpieczeństwo… Nie! Już nie dają
bezpieczeństwa! Nie, skoro nie ma tu Twoich delikatnych objęć, tulących
mnie zawsze, kiedy tego zapragnąłem.
Skrzywdziłeś
mnie nie raz. Ile razy robiłeś ze mną, na co miałeś ochotę, nawet kiedy
się wyrywałem? Kiedy Cię błagałem byś przestał? Kiedy zdzierałem sobie
gardło, wyjąc z nieopisanego bólu? A jednak… Pomimo to, trwałem przy
Tobie wiernie. Z miłości… Bo jak mógłbym przestać kochać tak idealną
istotę jak Ty?
Co
z tego, że się nie zgadzaliśmy w kwestiach sztuki? To było bez
znaczenia. Mi zależało na Tobie, a Tobie, pomimo wszystko, wiem i zawsze
to wiedziałem, Tobie zależało na mnie!
Widziałem
to za każdym razem, kiedy Itachi lub Hidan zbliżali się do mnie na
niebezpieczną odległość. Traktowałeś mnie jak swoją własność. Nie
pozwalałeś tknąć nikomu. Byłem Ci dozgonnie wdzięczny. Obaj trzymali się
ode mnie z dala… Nie to, co teraz…
Masz
pojęcie jak cierpię? Nie tylko dlatego, że mi brakuje Twojej osoby.
Także dlatego, że nie potrafię się przed nimi bronić. Masz pojęcie jak
to boli? Moje serce się kraje… Rozrywają je na kawałki. A może już
całkiem rozerwali? Nie wiem… Nie czuję nic! Zatracam się w tych
beznadziejnych uczuciach!
Czuję
już tylko smutek i ból. Nie chcę ich, słyszysz?! Nie chcę! Zabierz je
ze sobą! Tak, jak zabrałeś wszystkie dobre chwile, odchodząc z tego
padołu! Dlaczego nie zabrałeś mnie ze sobą? Dlaczego muszę się tak
męczyć?
Nigdy już nie otrzymam odpowiedzi, jestem tego świadom…
Umarłem, wiesz o tym?
Umarłem, kiedy straciłeś swe cenne życie, mój Sasori no Danno…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz