I
znów siedzieliśmy wszyscy razem w jednym pomieszczeniu, słuchając
pieprzenia tego idioty! W jaki sposób on właściwie został naszym
przywódcą?! Przecież nawet ja mam więcej czajenia, niż Pein! Co za
skończony głupiec! Co za debil!
Ale
przynajmniej mogłem się bezkarnie gapić na blondyneczkę. Uśmiechnąłem
się, widząc jak ten dzieciak łowi moje spojrzenie. O tak… Czujesz jak
niemal rozbieram Cię wzrokiem, prawda? Widzisz jak z mordem w oczach
spoglądam na Twojego partnera! Gdybym mógł już dawno bym się nim zajął!
Złożył na ołtarzu, dla mego cudownego Kami-sama! Ale nie… Wtedy miałbym
jeszcze bardziej przesrane u zakolczykowanego!
Czemu właściwie on musi tak zanudzać? Dlaczego nie może się zamknąć i pozwolić nam wyjść?
Ponownie
spojrzałem na blondyna. Ze znudzenia zaczął już machać dłonią udając,
iż to ona gada zamiast liderka. Zachichotałem. Nie dziwiłem się mu.
Przecież to nie miało kompletnie sensu, to całe jego gadulstwo! Równie
dobrze mógłby rzucać grochem w ścianę uważając, że nim ją rozwali…
Stary! Powinieneś użyć tarana, a nie groszku!
Usłyszałem
jak wrzasnął moje imię. Ziewnąłem nic sobie z tego nie robiąc. Marudził
jeszcze kolejne minuty, aż wreszcie nas wypuścił. Siedziałem jeszcze
chwilę. Czekałem, aż większość wyjdzie. Po jakie licho mam się tam pchać
między nich? Zwłaszcza, że Zetsu dzisiaj jeszcze nic nie jadł… Rano
polował na Tobiego, ale gówniarz mu uciekł… Żałuję, że nie pomogłem tej
głupiej roślinie! Przynajmniej nie słyszelibyśmy więcej tych piskliwych
krzyków każdego poranka!
Widząc,
że mój blondynek wstaje, zrobiłem to samo. Ruszyłem za nim. Wychodził
ostatni, ja krok za nim. Uśmiechnąłem się ironicznie, kiedy mnie
zauważył. Widziałem dreszcze na jego twarzy. Tak, Dei… Nie ma w pobliżu
twojej kukiełki, która mogłaby cię obronić.
Brutalnie
przyszpiliłem Cię do ściany, wpijając się w delikatne, w miękkie usta.
Pragnąłem tego. Pragnąłem poczuć ich smak i ciepło. Czułem jak ogarnia
mnie rozkosz. Wyrywałeś się. Masz pojecie, jak bardzo pobudzało mnie to
do działania? Dlaczego mój jebany pokój jest tak daleko?!
Oczy
już Ci się szkliły, a po policzkach spływały kryształowe łzy.
Wyglądałeś tak niewinnie i bezbronnie. Byłeś tak bezradny wobec mnie. A
to sprawiało, że chciałem więcej i więcej… Więcej Ciebie! Z lubością na
twarzy zlizywałem słone krople, błądząc dłońmi po Twym ciele. Co czułeś?
Podniecenie? Przyjemność? A może strach? Przede mną…
Nienawidziłeś
mnie, ja wiem! I co z tego? Przecież tak dobrze do siebie pasowaliśmy.
Ty, zachowujący się jak małe dziecko niepotrafiące samemu się obronić i
ja, pragnący pokazać Ci czym jest przyjemność płynąca z bólu. Tak… To
było moje marzenie! Ambicja, którą tak pragnąłem zrealizować!
Stęknąłeś
cicho, kiedy nagryzałem skórę na Twojej delikatnej, jasnej szyi. Nie
dane mi było jednak dalej Cię zadowalać. Ta ruda kukła wróciła po
Ciebie, blondyneczko, boleśnie wbijając mi w plecy jedno z tych
cholernych ostrz. Co mu po tym? Przecież i tak wiedział, że od tego nie
umrę!
Kazał
mi Cię puścić… Śmieszne! Dlaczego miałbym to robić? Bo on mi karze?
Jest niczym więcej jak drewnianą lalką! Czułem, jak zaciska dłoń na moim
ramieniu i szarpie mnie mocno w tył. Puściłem Cię, a ty korzystając z
okazji czmychnąłeś gdzieś szybko.
Jak
mogłeś, do cholery?! Przecież mieliśmy spędzić tak słodkie chwile!
Dlaczego uciekałeś?! Przecież było tak dobrze! Pieprzony Sasori! Jak on
śmiał nam w ogóle przerwać?! I jeszcze mówił, że to dla Twojego dobra…
Też mi coś! Sam rżnie Cię jak może każdej nocy, aż słychać jak ryczysz z
bólu, wrzeszcząc by przestał… I co? I on mówi, że mam Cię puścić dla
"Twojego dobra"?! Śmieszne!
Gdy
wyrwał ze mnie ten cholerny miecz, odszedł odprowadzany mym
nienawistnym, wyrażającym szczerą pogardę wzrokiem. Nienawidziłem go!
Nienawidziłem, jak nikogo! Bo jedynie on stał na drodze naszego
szczęścia! Tylko on trzymał mnie od Ciebie na dystans!
Jak ja chciałem, by zginął…
Wyobraź
więc sobie mą radość, kiedy dowiedziałem się, że ta różowa kurwa go
zabiła! I wtedy już wiedziałem, że Jashin-sama czuwa nad swym wiernym
sługą. Wysłuchał mych modłów! Wysłuchał modlitwy, którą do niego słałem.
Sprawił cud, o który tyle razy go prosiłem.
Wówczas już wiedziałem, Deidara… Wiedziałem, że będziesz mój!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz