środa, 5 września 2012

Oneshot - 13 "Modlitwa"

                I znów siedzieliśmy wszyscy razem w jednym pomieszczeniu, słuchając pieprzenia tego idioty! W jaki sposób on właściwie został naszym przywódcą?! Przecież nawet ja mam więcej czajenia, niż Pein! Co za skończony głupiec! Co za debil!
                Ale przynajmniej mogłem się bezkarnie gapić na blondyneczkę. Uśmiechnąłem się, widząc jak ten dzieciak łowi moje spojrzenie. O tak… Czujesz jak niemal rozbieram Cię wzrokiem, prawda? Widzisz jak z mordem w oczach spoglądam na Twojego partnera! Gdybym mógł już dawno bym się nim zajął! Złożył na ołtarzu, dla mego cudownego Kami-sama! Ale nie… Wtedy miałbym jeszcze bardziej przesrane u zakolczykowanego!
                Czemu właściwie on musi tak zanudzać? Dlaczego nie może się zamknąć i pozwolić nam wyjść?
                Ponownie spojrzałem na blondyna. Ze znudzenia zaczął już machać dłonią udając, iż to ona gada zamiast liderka. Zachichotałem. Nie dziwiłem się mu. Przecież to nie miało kompletnie sensu, to całe jego gadulstwo! Równie dobrze mógłby rzucać grochem w ścianę uważając, że nim ją rozwali… Stary! Powinieneś użyć tarana, a nie groszku!
                Usłyszałem jak wrzasnął moje imię. Ziewnąłem nic sobie z tego nie robiąc. Marudził jeszcze kolejne minuty, aż wreszcie nas wypuścił. Siedziałem jeszcze chwilę. Czekałem, aż większość wyjdzie. Po jakie licho mam się tam pchać między nich? Zwłaszcza, że Zetsu dzisiaj jeszcze nic nie jadł… Rano polował na Tobiego, ale gówniarz mu uciekł… Żałuję, że nie pomogłem tej głupiej roślinie! Przynajmniej nie słyszelibyśmy więcej tych piskliwych krzyków każdego poranka!
                Widząc, że mój blondynek wstaje, zrobiłem to samo. Ruszyłem za nim. Wychodził ostatni, ja krok za nim. Uśmiechnąłem się ironicznie, kiedy mnie zauważył. Widziałem dreszcze na jego twarzy. Tak, Dei…  Nie ma w pobliżu twojej kukiełki, która mogłaby cię obronić.
                Brutalnie przyszpiliłem Cię do ściany, wpijając się w delikatne, w miękkie usta. Pragnąłem tego. Pragnąłem poczuć ich smak i ciepło. Czułem jak ogarnia mnie rozkosz. Wyrywałeś się. Masz pojecie, jak bardzo pobudzało mnie to do działania? Dlaczego mój jebany pokój jest tak daleko?!
                Oczy już Ci się szkliły, a po policzkach spływały kryształowe łzy. Wyglądałeś tak niewinnie i bezbronnie. Byłeś tak bezradny wobec mnie. A to sprawiało, że chciałem więcej i więcej… Więcej Ciebie! Z lubością na twarzy zlizywałem słone krople, błądząc dłońmi po Twym ciele. Co czułeś? Podniecenie? Przyjemność? A może strach? Przede mną…
                Nienawidziłeś mnie, ja wiem! I co z tego? Przecież tak dobrze do siebie pasowaliśmy. Ty, zachowujący się jak małe dziecko niepotrafiące samemu się obronić i ja, pragnący pokazać Ci czym jest przyjemność płynąca z bólu. Tak… To było moje marzenie! Ambicja, którą tak pragnąłem zrealizować!
                Stęknąłeś cicho, kiedy nagryzałem skórę na Twojej delikatnej, jasnej szyi. Nie dane mi było jednak dalej Cię zadowalać. Ta ruda kukła wróciła po Ciebie, blondyneczko, boleśnie wbijając mi w plecy jedno z tych cholernych ostrz. Co mu po tym? Przecież i tak wiedział, że od tego nie umrę!
                Kazał mi Cię puścić… Śmieszne! Dlaczego miałbym to robić? Bo on mi karze? Jest niczym więcej jak drewnianą lalką! Czułem, jak zaciska dłoń na moim ramieniu i szarpie mnie mocno w tył. Puściłem Cię, a ty korzystając z okazji czmychnąłeś gdzieś szybko.
                Jak mogłeś, do cholery?! Przecież mieliśmy spędzić tak słodkie chwile! Dlaczego uciekałeś?! Przecież było tak dobrze! Pieprzony Sasori! Jak on śmiał nam w ogóle przerwać?! I jeszcze mówił, że to dla Twojego dobra… Też mi coś! Sam rżnie Cię jak może każdej nocy, aż słychać jak ryczysz z bólu, wrzeszcząc by przestał… I co? I on mówi, że mam Cię puścić dla "Twojego dobra"?! Śmieszne!
                Gdy wyrwał ze mnie ten cholerny miecz, odszedł odprowadzany mym nienawistnym, wyrażającym szczerą pogardę wzrokiem. Nienawidziłem go! Nienawidziłem, jak nikogo! Bo jedynie on stał na drodze naszego szczęścia! Tylko on trzymał mnie od Ciebie na dystans!
                Jak ja chciałem, by zginął…
                Wyobraź więc sobie mą radość, kiedy dowiedziałem się, że ta różowa kurwa go zabiła! I wtedy już wiedziałem, że Jashin-sama czuwa nad swym wiernym sługą. Wysłuchał mych modłów! Wysłuchał modlitwy, którą do niego słałem. Sprawił cud, o który tyle razy go prosiłem.
                Wówczas już wiedziałem, Deidara… Wiedziałem, że będziesz mój!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz