wtorek, 4 września 2012

Oneshot - 02 "Przypływ weny"

Szatynka siedziała samotnie w swoim pokoju. Nie miała na nic ochoty. Usadowiona na miękkim, dużym rozkładanym łóżku koloru granatu, trzymała w ręce pilota i przerzucała kanały telewizyjne.Powoli trafiał ją szlag. Nudziła się. Jak nigdy.
Rzuciła ukradkowe spojrzenie w stronę komputera. Podejść? Nie podejść? Zerknąć, czy ktoś jest, czy też nie?Westchnęła. Przecież dopiero co sprawdzała. Na upragnionym przez nią komunikatorze gadu-gadu nie było nikogo z jej drogich znajomych. Zarówno tych, których znała z prawdziwego świata jak i tych internetowych. Nie było nawet z kim pogadać…
Ponownie przerzuciła kanał w telewizji. Jakaś serial. Nie! Dalej! Następny kanał. Leciał film. Po minucie oglądania stwierdziła jasno: komedia romantyczna. Nienawidziła ich! Ponownie przełączyła. Jakieś kreskówki ukazały się jej oczom. Westchnęła przeciągle,opadając na poduszkę za sobą. Nic! Nic w tej telewizji!
Zwróciła swe oczy nad siebie.Chwyciła leżącą obok głowy komórkę. Brak wiadomości. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. Zero. A jej tak bardzo się nudziło… Chciała wyjść, ale nie wiedziała dokąd miałaby się samotnie udać. Nie chciało jej się błądzić po parku. Do lasu też nie pójdzie, bo i po co? Tylko zabłoci glany… Do znajomych? Też nie. Skoro nie ma ich na gg, znaczy, że pewno nie ma ich w domach. Nie będzie ich szukała.Do starych przyjaźni? Też nie specjalnie. Jedna mieszka poza miastem, a dziewczyna jeszcze nigdy tam nie była. Nie miałaby pojęcia, dokąd się udać. Do tych, które mieszkają te 10-15 minut piechotą od niej? Także wątpliwe. Teraz tak rzadko się widują… No i nie chciała im przeszkadzać…
Zerknęła na zegarek. Trzecia w południe. Przyjdzie ktoś, czy nie przyjdzie? Wrócą pozostali domownicy, czy nie wrócą? Milczała. Wstała, podeszła do biurka. Siadał na krześle, schylając się jedynie do szafki po jakieś kartki, które po chwili stamtąd wyciągnęła. Poczęła je przeglądać. Kiedyś tak jej się podobały. Teraz? Miała ochotę rozerwać je na strzępy! Nuda powodowała w niej irytację, a ta z kolei – złość. Złość, nad którą nie potrafiła panować. Która z czasem albo przerodzi się w smutek, a następnie płacz, albo zacznie szukać ujścia w formie wściekłości, po czym niszczenia wszystkiego, co wejdzie w zasięg jej rąk.
Przeklęła pod nosem. Odłożyła szkice na miejsce i z całej siły uderzyła głową o blat stołu.
- Cholera! – Krzyknęła do siebie. - Cholera! Cholera! Cholera! – Przy każdym, słowie uderzała głową w stół. Bolało. Jednak ten ból ją uspokajał. Jakże dziwne.
Tak. Była dziwną osobą.Dziwniejszą, od większości innych osób. Potrafiła znaleźć radość i piękno, tam gdzie inni ich nie dostrzegali. Ile to razy siadała na trawie i gładziła ją,wpatrując się czule w ową zieleń. Ile to razy tenże czyn uspokajał ją? Koił ból? Albo, kiedy siadała obok małego, dopiero zasadzonego drzewka… Kiedy go dotykała, czuła radość. Taką przejmującą. Ogarniającą całe jej ciało.
W porywach melancholii potrafiła robić dziwne rzeczy. Dziwactwa były dla niej na porządku dzienny. O wielu nie wiedział nikt poza nią. Choćby właśnie o tych, dotyczących traw i drzewek.
Uśmiechnęła się do siebie,myśląc o tym. Znów rzuciła się na kanapę z postanowieniem obejrzenia choćby najgłupszej kreskówki, jaka byłaby puszczona. Nie zawiodła się. Cartoon Netweork. Komu za to dziękować? Bogu? Nie! Jego nie ma! Twórcą kanału? Nie~! Poco?
Myślała chwilę. Wpadła na pomysł. Wzniosła ręce ku sufitowi i krzyknęła:
- Dzięki Ci, o najwspanialszy Jashinie!
Poczęła oglądać kreskówkę.Minuty mijały powoli, a z każdą kolejną irytacja wzrastała ponownie. Została sama w domu. Miała czekać. „Na co?! Na zbawienie?!” pytała sama siebie. „No to już na pewno za późno…” Fakt. Święta nie była i nie zamierzała być…
Ponownie wstała. Skierowała swe kroki do kuchni. Przejrzała zawartość lodówki, półek i szafek. Jakby było mało tego, że jest zła, cały dzień bolał ją brzuch. Z resztą, nie tylko dzisiaj. Od trzech dni cierpiała z tegoż powodu.
Nie znalazłszy nic interesującego do spożycia, wróciła do swoich czterech ścian. Siadła na krześle przy burku. Spojrzała na monitor. Po raz kolejny – westchnęła, uruchamiając go.Poczęła przeglądać strony internetowe. Nic nowego, nic ciekawego, zupełnie nic.Grać także nie miała ochoty. Włączyła gg. Fenomen! Nadal nikogo nie było!
- Po prostu cudownie… - syknęła do siebie, po czym odpaliła Worda i poczęła pisać tylko sobie znaneopowiadanie.

1 komentarz:

  1. Fantastycznie, że wracasz...wreszcie!!! Codziennie od wielu miesięcy wchodzę na twojego bloga z nadzieją, że wreszcie się coś pojawi. I wreszcie jakieś poruszenie!!!
    Nawet nie waż się kasować niczego!!! Na własną obronę powiem tylko, że jestem na wakacjach i nie ma mnie w Krakowie i jeżeli się pojawię to tylko na chwilę :) Wyjeżdżam na rok .

    OdpowiedzUsuń