Szatynka
siedziała samotnie w swoim pokoju. Nie miała na nic ochoty. Usadowiona
na miękkim, dużym rozkładanym łóżku koloru granatu, trzymała w ręce
pilota i przerzucała kanały telewizyjne.Powoli trafiał ją szlag. Nudziła
się. Jak nigdy.
Rzuciła
ukradkowe spojrzenie w stronę komputera. Podejść? Nie podejść? Zerknąć,
czy ktoś jest, czy też nie?Westchnęła. Przecież dopiero co sprawdzała.
Na upragnionym przez nią komunikatorze gadu-gadu nie było nikogo z jej
drogich znajomych. Zarówno tych, których znała z prawdziwego świata jak i
tych internetowych. Nie było nawet z kim pogadać…
Ponownie
przerzuciła kanał w telewizji. Jakaś serial. Nie! Dalej! Następny
kanał. Leciał film. Po minucie oglądania stwierdziła jasno: komedia
romantyczna. Nienawidziła ich! Ponownie przełączyła. Jakieś kreskówki
ukazały się jej oczom. Westchnęła przeciągle,opadając na poduszkę za
sobą. Nic! Nic w tej telewizji!
Zwróciła
swe oczy nad siebie.Chwyciła leżącą obok głowy komórkę. Brak
wiadomości. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. Zero. A jej tak bardzo się
nudziło… Chciała wyjść, ale nie wiedziała dokąd miałaby się samotnie
udać. Nie chciało jej się błądzić po parku. Do lasu też nie pójdzie, bo i
po co? Tylko zabłoci glany… Do znajomych? Też nie. Skoro nie ma ich na
gg, znaczy, że pewno nie ma ich w domach. Nie będzie ich szukała.Do
starych przyjaźni? Też nie specjalnie. Jedna mieszka poza miastem, a
dziewczyna jeszcze nigdy tam nie była. Nie miałaby pojęcia, dokąd się
udać. Do tych, które mieszkają te 10-15 minut piechotą od niej? Także
wątpliwe. Teraz tak rzadko się widują… No i nie chciała im przeszkadzać…
Zerknęła
na zegarek. Trzecia w południe. Przyjdzie ktoś, czy nie przyjdzie?
Wrócą pozostali domownicy, czy nie wrócą? Milczała. Wstała, podeszła do
biurka. Siadał na krześle, schylając się jedynie do szafki po jakieś
kartki, które po chwili stamtąd wyciągnęła. Poczęła je przeglądać.
Kiedyś tak jej się podobały. Teraz? Miała ochotę rozerwać je na strzępy!
Nuda powodowała w niej irytację, a ta z kolei – złość. Złość, nad którą
nie potrafiła panować. Która z czasem albo przerodzi się w smutek, a
następnie płacz, albo zacznie szukać ujścia w formie wściekłości, po
czym niszczenia wszystkiego, co wejdzie w zasięg jej rąk.
Przeklęła pod nosem. Odłożyła szkice na miejsce i z całej siły uderzyła głową o blat stołu.
-
Cholera! – Krzyknęła do siebie. - Cholera! Cholera! Cholera! – Przy
każdym, słowie uderzała głową w stół. Bolało. Jednak ten ból ją
uspokajał. Jakże dziwne.
Tak.
Była dziwną osobą.Dziwniejszą, od większości innych osób. Potrafiła
znaleźć radość i piękno, tam gdzie inni ich nie dostrzegali. Ile to razy
siadała na trawie i gładziła ją,wpatrując się czule w ową zieleń. Ile
to razy tenże czyn uspokajał ją? Koił ból? Albo, kiedy siadała obok
małego, dopiero zasadzonego drzewka… Kiedy go dotykała, czuła radość.
Taką przejmującą. Ogarniającą całe jej ciało.
W
porywach melancholii potrafiła robić dziwne rzeczy. Dziwactwa były dla
niej na porządku dzienny. O wielu nie wiedział nikt poza nią. Choćby
właśnie o tych, dotyczących traw i drzewek.
Uśmiechnęła
się do siebie,myśląc o tym. Znów rzuciła się na kanapę z postanowieniem
obejrzenia choćby najgłupszej kreskówki, jaka byłaby puszczona. Nie
zawiodła się. Cartoon Netweork. Komu za to dziękować? Bogu? Nie! Jego
nie ma! Twórcą kanału? Nie~! Poco?
Myślała chwilę. Wpadła na pomysł. Wzniosła ręce ku sufitowi i krzyknęła:
- Dzięki Ci, o najwspanialszy Jashinie!
Poczęła
oglądać kreskówkę.Minuty mijały powoli, a z każdą kolejną irytacja
wzrastała ponownie. Została sama w domu. Miała czekać. „Na co?! Na
zbawienie?!” pytała sama siebie. „No to już na pewno za późno…” Fakt.
Święta nie była i nie zamierzała być…
Ponownie
wstała. Skierowała swe kroki do kuchni. Przejrzała zawartość lodówki,
półek i szafek. Jakby było mało tego, że jest zła, cały dzień bolał ją
brzuch. Z resztą, nie tylko dzisiaj. Od trzech dni cierpiała z tegoż
powodu.
Nie
znalazłszy nic interesującego do spożycia, wróciła do swoich czterech
ścian. Siadła na krześle przy burku. Spojrzała na monitor. Po raz
kolejny – westchnęła, uruchamiając go.Poczęła przeglądać strony
internetowe. Nic nowego, nic ciekawego, zupełnie nic.Grać także nie
miała ochoty. Włączyła gg. Fenomen! Nadal nikogo nie było!
- Po prostu cudownie… - syknęła do siebie, po czym odpaliła Worda i poczęła pisać tylko sobie znaneopowiadanie.
Fantastycznie, że wracasz...wreszcie!!! Codziennie od wielu miesięcy wchodzę na twojego bloga z nadzieją, że wreszcie się coś pojawi. I wreszcie jakieś poruszenie!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie waż się kasować niczego!!! Na własną obronę powiem tylko, że jestem na wakacjach i nie ma mnie w Krakowie i jeżeli się pojawię to tylko na chwilę :) Wyjeżdżam na rok .