Głośny
stukot ciężkich butów schodzącego po schodach mężczyzny toczył się głuchym
echem po pustych, starych, popękanych ścianach z odpadającym tynkiem. Nie
ulegało wątpliwości, że z każdym krokiem był coraz bliżej. Zbliżał się do celi
– tej, w której znajdowała się mała, skulona na podłodze postać.
Ciche
skomlenie psa zagłuszyło ciężkie kroki, rozchodząc się po plątaninie pokoi i
korytarzy. Tylko sam właściciel wiedział ile znajduje się tu pomieszczeń.
Wiedział i nikomu nie zamierzał tego zdradzić. Chyba że wyłącznie po to, aby w
przeciągu następnych kilku minut w torturach męczyć swoją ofiarę, dopilnowawszy
przy tym, aby ostatecznie nikomu więcej nie powiedziała o tym, co zobaczy.
Kolejnym
dźwiękiem, jakie dało się usłyszeć, były uderzenia pazurów o posadzkę. Przez
echo rozchodzące się w każdą stronę, nie dało się jednoznacznie określić, skąd
dochodzi. Szybkie, silne uderzenia, jasno wskazujące na to, że zwierzę biegło
przed siebie, możliwe, iż do swego pana.
Zamknięci
w celach, za stalowymi, mosiężnymi i ciężkimi drzwiami z umieszczonymi w nich
zewnętrznymi zasuwami nie mogli tego wiedzieć. Mogli jedynie słuchać i modlić
się o to, że kiedyś wrócą do domu w jednym kawałku. O to, że przeżyją jeszcze
jeden dzień, chociaż tu, bez okien, dających choć odrobinę światła słonecznego,
bez dopływu świeżego powietrza, nie wiedzieli nawet jak długo już są zamknięci.
Dzień mieszał się z nocą, wydłużał. Nie potrafili określić, czy minęła godzina,
od kiedy ostatnim razem słyszeli te kroki, czy cała doba.
Strach
dyktował wszelkie odczucia, przyćmiewał inne emocje, umysł, zmysły. Nie
pozwalał na trzeźwe ocenienie sytuacji. Kuląc się w kącie pozostawało jedynie
modlić się do bogów, istniejących czy nie, co za różnica, o pomoc – o wyciagnięcie
ręki i wyrwanie z piekła, jakie sami na siebie sprowadzili.
Mięśnie
spinały się z każdą kolejną sekundą, z każdym słyszalnym krokiem. Gardła
zaciskał niewidzialny sznur, dławiąc i krztusząc. W płucach brakowało
powietrza.
Zgrzyt
otwieranego zamka poniósł się po korytarzach, powodując gwałtowny dreszcz na plecach
znajdujących się w celach osób. Jak na komendę wszystkie głowy zwróciły się na
drzwi przed sobą, czekając, czy to jego kolej, czy jeszcze nie teraz.
Kolejny
zgrzyt, tym razem zawiasów, kiedy metal ruszył, odsłaniając przed strażnikiem
wnętrze jednej z cel. Skulona w rogu postać była niemal niewidoczna w
panujących ciemnościach. Jedynie para jasnych oczu, błyszczących w słabym
świetle padającym zza pleców wysokiego mężczyzny stojącego w drzwiach, była w
jakikolwiek sposób widoczna. Ich właściciel skulił się jeszcze bardziej, ciasno
oplatając ramionami swoje kolana. Pisnął cicho, widząc wyciąganą w jego stronę
rękę, niemo nakazującą powstanie i podejście do mężczyzny.
Skulona
jeszcze chwilę temu osoba wstała wolno, obawiając się tego, co może się
zdarzyć, jeżeli zmusi swego oprawcę, aby sam musiał po nią wejść do wnętrza
zatęchłej celi, gdzie nie było nawet lampy zwisającej z sufitu, a jeżeli kiedyś
taka istniała, wszelkie jej ślady zostały usunięte.
Wolnym,
ostrożnym krokiem zbliżał się do stojącego na tle oświetlonego korytarza
osobnika, nie mogąc dostrzec jego twarzy, widząc tylko kontury. Podchodził, a z
każdym krokiem rosła w nim panika o to, co zdarzy się, kiedy już dotknie jego
dłoni, kiedy opuści celę i wejdzie w to jasne światło, którego nie widział już
od tak dawna.
Jeszcze
dwa kroki.
Jeden.
Dotyk
obcej, ciepłej dłoni wydawał się złudzeniem, a okrutny uśmiech na twarzy
wysokiego mężczyzny nie wróżył niczego dobrego.
Brutalne i mroczne, takie lubimy najbardziej :3 Opis tej strasznej sytuacji sprawił, że aż zrobiło mi się szkoda więźniów... ale tak tylko troszkę XD Zapowiada się świetnie i już nie mogę się doczekać kolejnych części, oby tylko klimat nie umknął! :*
OdpowiedzUsuńDzięki, Rukunia :)
UsuńOpowiadanie mam nadzieję później będzie równie dobrze wyglądało i trzymało klimat jak ten krótki Prolog ;)
Powrót w wielkim stylu. To mnie zaintrygowałaś.
OdpowiedzUsuńA dziękuję :) Cieszę się, że się podoba ^^
UsuńO matko, widzę, że szykujesz kolejne pełne wrażeń opowiadanie. Dobrze, dobrze, właśnie tego było mi trzeba ;3 Czytając to, sama miałam ciarki i wcale nie dziwię się więźniom, że bali się tego, co ich czeka.
OdpowiedzUsuńJednym słowem - Są tortury, jest zabawa! Trafiłaś idealnie w moje klimaty i z niecierpliwością czekam na więcej. :)
Ev :)
Dzięki, kochanie :*
UsuńCieszę się, że wzbudziłam Twoje zainteresowanie. Tym bardziej, że jak już wiesz, mam kilka pomysłów na to, co będzie dalej i liczę, że i innym będzie się to podobało.
Trzymaj kciuki, aby mój zapał do pisania (i za 2 tygodnie też do nauki) nie opadł, jak Twoja pizza w Łodzi :D