środa, 5 września 2012

XIV "The Middle of the dark" - rodział 0 "Prolog"

Głośny stukot ciężkich butów schodzącego po schodach mężczyzny toczył się głuchym echem po pustych, starych, popękanych ścianach z odpadającym tynkiem. Nie ulegało wątpliwości, że z każdym krokiem był coraz bliżej. Zbliżał się do celi – tej, w której znajdowała się mała, skulona na podłodze postać.
Ciche skomlenie psa zagłuszyło ciężkie kroki, rozchodząc się po plątaninie pokoi i korytarzy. Tylko sam właściciel wiedział ile znajduje się tu pomieszczeń. Wiedział i nikomu nie zamierzał tego zdradzić. Chyba że wyłącznie po to, aby w przeciągu następnych kilku minut w torturach męczyć swoją ofiarę, dopilnowawszy przy tym, aby ostatecznie nikomu więcej nie powiedziała o tym, co zobaczy.
Kolejnym dźwiękiem, jakie dało się usłyszeć, były uderzenia pazurów o posadzkę. Przez echo rozchodzące się w każdą stronę, nie dało się jednoznacznie określić, skąd dochodzi. Szybkie, silne uderzenia, jasno wskazujące na to, że zwierzę biegło przed siebie, możliwe, iż do swego pana.
Zamknięci w celach, za stalowymi, mosiężnymi i ciężkimi drzwiami z umieszczonymi w nich zewnętrznymi zasuwami nie mogli tego wiedzieć. Mogli jedynie słuchać i modlić się o to, że kiedyś wrócą do domu w jednym kawałku. O to, że przeżyją jeszcze jeden dzień, chociaż tu, bez okien, dających choć odrobinę światła słonecznego, bez dopływu świeżego powietrza, nie wiedzieli nawet jak długo już są zamknięci. Dzień mieszał się z nocą, wydłużał. Nie potrafili określić, czy minęła godzina, od kiedy ostatnim razem słyszeli te kroki, czy cała doba.
Strach dyktował wszelkie odczucia, przyćmiewał inne emocje, umysł, zmysły. Nie pozwalał na trzeźwe ocenienie sytuacji. Kuląc się w kącie pozostawało jedynie modlić się do bogów, istniejących czy nie, co za różnica, o pomoc – o wyciagnięcie ręki i wyrwanie z piekła, jakie sami na siebie sprowadzili.
Mięśnie spinały się z każdą kolejną sekundą, z każdym słyszalnym krokiem. Gardła zaciskał niewidzialny sznur, dławiąc i krztusząc. W płucach brakowało powietrza.
Zgrzyt otwieranego zamka poniósł się po korytarzach, powodując gwałtowny dreszcz na plecach znajdujących się w celach osób. Jak na komendę wszystkie głowy zwróciły się na drzwi przed sobą, czekając, czy to jego kolej, czy jeszcze nie teraz.
Kolejny zgrzyt, tym razem zawiasów, kiedy metal ruszył, odsłaniając przed strażnikiem wnętrze jednej z cel. Skulona w rogu postać była niemal niewidoczna w panujących ciemnościach. Jedynie para jasnych oczu, błyszczących w słabym świetle padającym zza pleców wysokiego mężczyzny stojącego w drzwiach, była w jakikolwiek sposób widoczna. Ich właściciel skulił się jeszcze bardziej, ciasno oplatając ramionami swoje kolana. Pisnął cicho, widząc wyciąganą w jego stronę rękę, niemo nakazującą powstanie i podejście do mężczyzny.
Skulona jeszcze chwilę temu osoba wstała wolno, obawiając się tego, co może się zdarzyć, jeżeli zmusi swego oprawcę, aby sam musiał po nią wejść do wnętrza zatęchłej celi, gdzie nie było nawet lampy zwisającej z sufitu, a jeżeli kiedyś taka istniała, wszelkie jej ślady zostały usunięte.
Wolnym, ostrożnym krokiem zbliżał się do stojącego na tle oświetlonego korytarza osobnika, nie mogąc dostrzec jego twarzy, widząc tylko kontury. Podchodził, a z każdym krokiem rosła w nim panika o to, co zdarzy się, kiedy już dotknie jego dłoni, kiedy opuści celę i wejdzie w to jasne światło, którego nie widział już od tak dawna.
Jeszcze dwa kroki.
Jeden.
Dotyk obcej, ciepłej dłoni wydawał się złudzeniem, a okrutny uśmiech na twarzy wysokiego mężczyzny nie wróżył niczego dobrego.

6 komentarzy:

  1. Brutalne i mroczne, takie lubimy najbardziej :3 Opis tej strasznej sytuacji sprawił, że aż zrobiło mi się szkoda więźniów... ale tak tylko troszkę XD Zapowiada się świetnie i już nie mogę się doczekać kolejnych części, oby tylko klimat nie umknął! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Rukunia :)
      Opowiadanie mam nadzieję później będzie równie dobrze wyglądało i trzymało klimat jak ten krótki Prolog ;)

      Usuń
  2. Powrót w wielkim stylu. To mnie zaintrygowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :) Cieszę się, że się podoba ^^

      Usuń
  3. O matko, widzę, że szykujesz kolejne pełne wrażeń opowiadanie. Dobrze, dobrze, właśnie tego było mi trzeba ;3 Czytając to, sama miałam ciarki i wcale nie dziwię się więźniom, że bali się tego, co ich czeka.
    Jednym słowem - Są tortury, jest zabawa! Trafiłaś idealnie w moje klimaty i z niecierpliwością czekam na więcej. :)

    Ev :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kochanie :*
      Cieszę się, że wzbudziłam Twoje zainteresowanie. Tym bardziej, że jak już wiesz, mam kilka pomysłów na to, co będzie dalej i liczę, że i innym będzie się to podobało.
      Trzymaj kciuki, aby mój zapał do pisania (i za 2 tygodnie też do nauki) nie opadł, jak Twoja pizza w Łodzi :D

      Usuń